I co z tego, że mówią nie oceniaj książki po okładce...
I co z tego, że przeważnie mają rację...
Są przecież książki, które szepczą do nas przeczytaj mnie i idąc za głosem książki czytamy ją, nawet jeśli potem żałujemy.
Mechanizm serca poniekąd zalicza się do takich właśnie książek.
Cudowna okładka. Taka subtelna i delikatna. Nawet można powiedzieć, że pastelowa mimo dość mocnego czerwonego akcentu. Do tego jeszcze stylizowane litery. Ideał okładki jak się patrzy.
Pomysł na książkę z dużym potencjałem. Historia chłopca, który rodzi się w najzimniejszym dniu i zegar budzi do życia jego zamarznięte serce. Jakie tu można stworzyć fantastyczne historie.
Pozostaje jeszcze wykonanie i chyba ono jest najsłabszą stroną książki. Narracja pierwszoosobowa momentami irytuje, szczególnie gdy główny bohater opowiada o wszczepieniu zegara jakby widział to na własne oczy. Kilka fragmentów wygląda tak, jakby siłą były wtłoczone do książki, żeby osiągnąć zadaną liczbę stron.
Całość czyta się lekko i szybko niczym bajkę. Tyle, że bajki zapamiętujemy, a te ulubione nawet wspominamy. Natomiast Mechanizm serca przemyka niezauważony i nie pozostawia po sobie nawet śladu.
Szkoda zmarnowanego potencjału.
Bardzo szkoda, bo to mogłaby być naprawdę fascynująca historia.
wyzwanie czytelnicze: grunt to okładka - kwiaty
źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
Sama nie lubię takich książek, które powinny zapaść w pamięć, a jednak gdzieś umykają.
OdpowiedzUsuńMi jest chyba bardziej żal, że to mogła być prawdziwa książkowa perełka.
Usuńo nie... a też tak łapczywie na nią patrzyłam i myślałam: przeczytam ją kiedyś... i pewno przeczytam, ale i dla mnie będzie taka, jak ja Ty odebrałaś, to już mi żal :(
OdpowiedzUsuńa wiesz co jest najciekawsze... że najbardziej przed tą książką ostrzegała mnie Wi
Usuń