wtorek, 24 czerwca 2014

Czwarty kąt trójkąta - Ewa Siarkiewicz

Są takie książki, które same sobie wybierają moment, w którym mamy je przeczytać.
Czwarty kąt trójkąta zaintrygował mnie już od momentu premiery. Później, gdy trafiła się okazja na zdobycie swojego egzemplarza, trafiłam na zdanie "Gdzie są ciacha, kiedy są potrzebne?" i wiedziałam, że ta książka to dobry wybór. Jednak zanim zabrałam się za czytanie, książka grzecznie przeczekała na półce prawie półtora roku. Dopiero kilka dni temu nieśmiało uśmiechnęła się do mnie z półki i spędziłyśmy wspólnie kilka godzin.

Historia rozpoczyna się w czasie urodzinowego przyjęcia Katarzyny. Jej córki, w ramach prezentu, zapraszają wróżkę, która swoją przepowiednią, zasiewa lekki niepokój w jubilatce i jej najbliższych. A następujące później wydarzenia zmuszają bohaterów do zmierzenia się z ukrywanymi lękami i problemami. Mimo jednoczących wszystkich problemów, każdy z bohaterów ma swój oddzielny wątek.

Katarzyna, która owdowiała kilka lat wcześniej próbuje na nowo poukładać sobie życie. Założyła nawet agencję matrymonialną z naciskiem na osoby w średnim wieku, jednak cały czas nie znalazła swojego wymarzonego 'księcia'.

Jej starsza córka Julia jest bardzo skryta i wycofana. Trauma z przeszłości powoduje, że coraz bardziej zamyka się w sobie, krzywdząc zarówno siebie, jak i najbliższych. Dopiero wypadek męża i świadomość, że ktoś usiłuje się na nich zemścić, budzi ją do życia.

Natomiast Mona, młodsza z córek, jest wulkanem energii. Ciągle w biegu, nigdzie nie może zagrzać miejsca na dłużej. W trosce o dobro najbliższych, często działa pod wpływem impulsu, bez względu na możliwe konsekwencje swoich decyzji.

Do tego ciekawie naszkicowane postacie drugoplanowe, z których każda wnosi do książki coś od siebie.
Jest wróżka Eleonora, nieco staromodny Adam, Damian, który za wszelką cenę usiłuje odciąć się od przeszłości, nieco zwariowana Ula i inne kuzynki/koleżanki głównych bohaterek.


Całość czyta się bardzo szybko i tak na prawdę nie wiadomo kiedy zleciało te klika godzin przy lekturze.
Tak. Czwarty kąt trójkąta jest typowym lekkim, łatwym i przyjemnym babskim czytadłem, ale z drugiej strony ma w sobie coś fajnego.
Zdecydowanie warto dać jej szansę i spędzić z nią leniwe popołudnie.


źródło okładki: http://www.proszynski.pl/

2 komentarze:

  1. Niestety jest to najgorsza ksiazka jaka czytalam od dobrych kilku lat. Pierwszy lepszy harlequin ma wiecej tresci i akcji. Nie wspomne o jezyku pisanym...katastrofa.
    Jesli tak wydaje sie ksiazki nova days, to ja zaczynam pisac!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się z tą opinią. Sięgnęłam po 'Czwarty kąt trójkąta' jako książkę lekką, łatwą i przyjemną i taką książkę dostałam. Nie tylko arcydzieła są warte uwagi. I istnieje wiele "gorszych" książek chociażby 'Kiedy dzieje się cud' [która zbiera praktycznie same pozytywne opinie], 'Matecznik', 'Cała zawartość damskiej torebki' i wiele innych, które akurat mi nie przypadły do gustu.

      Usuń