sobota, 29 czerwca 2013

Słuchaj swego serca - Ilona Einwohlt

Kilka miesięcy temu szukałam prezentu urodzinowego dla koleżanki. Tak trafiłam na "Słuchaj swego serca". Określenie powieść interaktywna znajdujące się na okładce, zaintrygowało mnie na tyle, że kupiłam książkę i dla koleżanki, i dla siebie.

Główną bohaterką książki jest Paula. W związku z chorobą matki i faktem, że mieszkanie babci jest za ciasne, dziewczynka musi przenieść się do internatu na drugim końcu kraju.
Od strony fabuły książka młodzieżowa jakich wiele.
Jest główna bohaterka, są jej przyjaciółki i obowiązkowy czarny charakter.
Pozornie nic ciekawego.
A jednak...
Każdy "rozdział" poniekąd stanowi odrębne opowiadanie. Innowacyjność książki polega na czytaniu ich w dowolnej kolejności. Na końcu większości z "rozdziałów" mamy kilka opcji i możemy wybrać o czym aktualnie chcemy przeczytać. W sumie w książce znajduje się pięć alternatywnych zakończeń.

Dziś sięgnęłam po "Słuchaj swego serca" żeby w końcu zobaczyć co to jest. Przezornie zaopatrzyłam się w ołówek, żeby zaznaczać przeczytane fragmenty i w sumie nim się zorientowałam przeczytałam całość. Starałam się wybierać fragmenty jak najbardziej nie po kolei i udało mi się złożyć trzy pełne historie, z których jedna wyszła nawet dość ciekawa. Opowiadania, które nie trafiły do wybieranych historii przeczytałam, po kolei, tak jak zostały. Podejrzewam, że jak kiedyś znajdę chwilę czasu, to przeczytam "Słuchaj swego serca" jeszcze raz, tym razem, bez skakania między rozdziałami.

Podsumowując "Słuchaj swego serca" nie jest odkrywcza, ani zbytnio porywająca. Jednak jeżeli traktujemy ją jako książkę typowo rozrywkową, to czytając ją można się dobrze bawić. Czyta się bardzo szybko, co jest dodatkową zaletą. Jedynie można się przyczepić do tytułu książki, który faktycznie jest tytułem serii książek autorstwa Ilony Einwohlt i nie do końca oddaje treść książki.


źródło okładki: http://www.nk.com.pl/

wtorek, 25 czerwca 2013

Zero osiemset - Katarzyna Sowula

Ostatnio najczęściej sięgam po zbiory opowiadań lub felietonów, które idealnie nadają się do czytania "w biegu".

Jedną z takich książek jest "Zero osiemset" Katarzyny Sowuli. Czyta się ją bardzo szybko. Na około 130 stronach znajdujemy 10 opowiadań, a właściwie minireportarzy na temat zwykłych ludzi. Wszystkie są podobne objętościowo i są napisane na porównywalnym poziomie. Ich wspólnym mianownikiem jest szeroko rozumiana samotność i szara codzienność.

Ze względu na niewielką objętość ciężko jest powiedzieć coś o każdym z nich, tak żeby nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. Jednak trzy z nich, moim zdaniem zasługują na wyróżnienie.

Tytułowe „Zero osiemset” jest historią dziewczyny, której jedynym pocieszeniem są rozmowy na darmowej infolinii. W „Zjeździe do zajezdni” mamy obraz naszego społeczeństwa widziany z perspektywy tramwaju. Główny bohater „Aluni” z pewnym sentymentem wspomina dzieciństwo i młodość.

Pozostałe siedem opowiadań również zasługuje na uwagę.



źródło okładki http://czarne.com.pl/

sobota, 22 czerwca 2013

Piosenki, które motywują

Za dwa dni obrona.
Siedzę w książkach.
Siedzę z książkami.
Wszędzie walają się notatki.
I momentami mam już tego wszystkiego dość. Wtedy przeważnie staram się posłuchać czegoś co doda mi energii i zmotywuje do nauki.



Yeah, you can be the greatest
You can be the best
You can be the king kong banging on your chest...

Zdecydowanie i niezmiennie. Bez względu na to czy słucham wersji, w której występuje will.i.am, czy tej oryginalnej, wiem że jeśli tylko chcę to mogę wszystko osiągnąć.



Zawsze jak słyszę tą piosenkę, to od razu w głowie wyświetla mi się teledysk do niej. Jak dla mnie jest niesamowicie inspirujący i motywujący. Daje nadzieję i siłę do pokonywania wszelkich przeciwności.



W sumie banalna i komiczna piosenka, ale po całym dniu/wieczorze nauki jej banalność jest cudownie relaksująca dla mózgu. No i always look on the brigth side of life...



Ogólnie rzecz biorąc tekst tej piosenki jest tak głupkowaty, że aż przykro. Ale... pomijając tekst piosenka jest bardzo energetyczna i daje kopa do dalszej nauki.



Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać, ale chyba pora wrócić do książek.

piątek, 14 czerwca 2013

Accabadora. Ta, która pomaga odejść - Michela Murgia

Początkowo "Accabadora" bardzo przypominała mi "Sekretny język kwiatów". To samo wydawnictwo, podobnie skonstruowana okładka,  problem adopcji i oddawania dzieci, winnica, którą w pewnym momencie nawiedza pożar... Podobieństw jest sporo, a jednak historie przedstawione w obydwu książkach są zupełnie inne.


Połowa XX wieku. Mała sardyńska wioska, która skutecznie opiera się współczesności, a rytm życia wyznaczają tradycyjne obrzędy i zwyczaje. Zgodnie z jednym z nich Maria Listru zostaje duchową córką krawcowej Bonarii Urrai. Ich życie toczy się spokojnie, do momentu, w którym Maria poznaje prawdziwą profesję swojej przybranej matki. Nie mogąc się pogodzić z dość szokującą i bolesną prawdą ucieka w poszukiwaniu nowego życia. Ostatecznie Maria stara się zrozumieć, co kierowało Bonarią i odkrywa prawdziwe znaczenie jej zachowania.


Mimo niewielkiej objętości [niecałe 200 stron] książka jest bardzo treściwa. Porusza wiele istotnych kwestii. Mówi o naszych wyborach i ich konsekwencjach. Autorka nie boi się mówić o problemie eutanazji i oddawania niechcianych dzieci. Mimo tych, dość trudnych tematów książkę czyta się z przyjemnością. Jest napisana prostym i ciekawym językiem.


Polecam.


źródło okładki: http://www.weltbild.pl/

wtorek, 11 czerwca 2013

Banica

Tytułem wstępu: mój internet mnie chyba nie lubi i postanowił trochę się ze mną podroczyć i sobie poszedł...

Od pierwszego kęsa jestem fanką bułgarskiej kuchni. Tamtejsze specjały coraz częściej można znaleźć w naszych sklepach i dzięki temu coraz częściej goszczą w mojej kuchni.

Banica jest to ciasto pieczone z serem szopskim [ser w smaku podobny do fety, jednak ma trochę inną konsystencję - można go trzeć na tarce].

Tak naprawdę nie istnieje jeden przepis na banicę. Dziś podam trzy, które najczęściej realizuję.

BANICA KLASYCZNA

Składniki:

  • 1 opakowanie sera szopskiego
  • 1 opakowanie ciasta filo (podobne do ciasta francuskiego, do kupienia w dużych miastach)
  • 4 jajka
  • 1 opakowanie jogurtu greckiego lub bałkańskiego
  • około 50 ml mleka
  • olej
Przygotowanie:

Jajka mieszamy z jogutrem i mlekiem. Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Skrapiamy olejem. Pojedyncze płaty ciasta filo (w opakowaniu jest około 10 płatów) delikatnie zgniatamy i układamy na dnie blachy. Rozkruszamy lub trzemy na tarce 1/3 sera i polewamy 1/3 jajek z jogurtem. Nakładamy kolejne warstwy ciasta, sera i jajek. Powinny wyjść 3 warstwy. Wierzch skrapiamy olejem. Pieczemy w piekarniku w temperaturze 180 stopni przez 40 minut.