Dobrze jest od czasu do czasu przeczytać bajkę. Albo chociaż historię ze szczyptą magii. Oderwać się od szarej rzeczywistości i dać ponieść fantazji.
Taką magię można znaleźć w prozie autorstwa Cyrila Massarotto. Nie inaczej jest z książką Jestem najprzystojniejszym mężczyzną świata.
Chociaż bardzo męska i emanująca zmysłowością okładka na to nie wskazuje, treść jest bardzo bajkowa i lekko moralizatorska.
Głównym bohaterem jest bezimienny mężczyzna opowiadający o swoim życiu. Urodził się jako wyjątkowo piękne dziecko. Jego matka przeczuwając możliwą przyszłość starała się zapewnić, aby nic nie popsuło urody syna i poniekąd izolowała go od społeczeństwa obawiając się reakcji ludzi. Późniejsze spotkanie ze znaną producentką filmową i nagonka medialna stopniowo pogłębiły osamotnienie chłopaka.
Zrezygnowany główny bohater ucieka w miejsce, w którym nie powinien być znany. Spotyka szamankę, dzięki której staje się najprzeciętniejszym człowiekiem na ziemi. Szczęśliwy w końcu może wyjść do ludzi nie wzbudzając powszechnej sensacji. Udaje mu się zyskać prawdziwego przyjaciela i wieść w miarę normalne życie. Aż po raz kolejny w swoim życiu trafia na producentkę telewizyjną i historia zaczyna się od początku...
Jak się skończy? Czy bohater w końcu znajdzie prawdziwe szczęście? Co niesie za sobą pewnego rodzaju popadanie w skrajność?
Żeby nie odbierać przyjemności z czytania pozostawię te pytania bez odpowiedzi. Niech każdy sam pozwoli sobie na chwilę bajkowości i morał niezwykle aktualny we współczesnym świecie.
źródło okładki: http://www.wydawnictwoalbatros.com/
wyzwanie czytelnicze: Grunt to okładka - wielokrotność
niedziela, 30 listopada 2014
niedziela, 23 listopada 2014
Nie całkiem do pary - Wendy Markham
Za oknem jesienne szarości przeplecione z długimi nocami.
Na co dzień mnóstwo obowiązków, ciągi cyferek, tabelki, spotkania...
Coraz bardziej chciało mi się, tak po prostu poczytać. Kilka godzin, czytadło, kubek gorącej herbaty, cicha muzyka w tle.
Po przejrzeniu zawartości półek wybór padł na Nie całkiem do pary. Wydawnictwo Harlequin znalezione w stopce redakcyjnej zapowiada, że nie jest to książka najwyższych lotów i tak też jest.
Fabuła jest dość przewidywalna. Tracey ma 24 lata, pełne kształty, nudną pracę i tkwi w nie do końca udanym związku. Rok przed wydarzeniami opisanymi w książce przeniosła się z małego miasteczka do Nowego Jorku zostawiając za sobą rodzinę z ich małomiasteczkowym życiem i problemami. Jej chłopak Will, jest zapatrzonym w siebie początkującym aktorem, który na całe lato wyjeżdża z teatrem na letnie występy. Zdesperowana i podłamana wyjazdem ukochanego Tracey, postanawia 'zabrać się za siebie' i zmienić swoje życie na lepsze. U jej boku zostają idealna blond przyjaciółka, ekscentryczny przyjaciel gej, wredny szef i grupa wsparcia w postaci koleżanek z pracy. Oczywiście pojawia się także Pan Idealny, którego początkowo główna bohaterka bierze za geja. I zgodnie z przewidywaniami po prawie 300 stronach Tracey jest pewniejsza siebie, rzuca pracę, rezygnuje z nieudanego związku i śmiało rusza w stronę świetlanej przyszłości. A schemat nieco przypomina uproszczoną wersję filmu Miłość i inne nieszczęścia.
Książkę czyta się bardzo szybko, tak akurat na jedno lub dwa popołudnia. Z pewnością za kilka dni nie będę pamiętała większości bohaterów czy treści, ale jako książka z gatunku lekkie, łatwe i przyjemne Nie całkiem do pary sprawdza się bardzo dobrze.
źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
wyzwanie czytelnicze: Grunt to okładka - wielokrotność
Na co dzień mnóstwo obowiązków, ciągi cyferek, tabelki, spotkania...
Coraz bardziej chciało mi się, tak po prostu poczytać. Kilka godzin, czytadło, kubek gorącej herbaty, cicha muzyka w tle.
Po przejrzeniu zawartości półek wybór padł na Nie całkiem do pary. Wydawnictwo Harlequin znalezione w stopce redakcyjnej zapowiada, że nie jest to książka najwyższych lotów i tak też jest.
Fabuła jest dość przewidywalna. Tracey ma 24 lata, pełne kształty, nudną pracę i tkwi w nie do końca udanym związku. Rok przed wydarzeniami opisanymi w książce przeniosła się z małego miasteczka do Nowego Jorku zostawiając za sobą rodzinę z ich małomiasteczkowym życiem i problemami. Jej chłopak Will, jest zapatrzonym w siebie początkującym aktorem, który na całe lato wyjeżdża z teatrem na letnie występy. Zdesperowana i podłamana wyjazdem ukochanego Tracey, postanawia 'zabrać się za siebie' i zmienić swoje życie na lepsze. U jej boku zostają idealna blond przyjaciółka, ekscentryczny przyjaciel gej, wredny szef i grupa wsparcia w postaci koleżanek z pracy. Oczywiście pojawia się także Pan Idealny, którego początkowo główna bohaterka bierze za geja. I zgodnie z przewidywaniami po prawie 300 stronach Tracey jest pewniejsza siebie, rzuca pracę, rezygnuje z nieudanego związku i śmiało rusza w stronę świetlanej przyszłości. A schemat nieco przypomina uproszczoną wersję filmu Miłość i inne nieszczęścia.
Książkę czyta się bardzo szybko, tak akurat na jedno lub dwa popołudnia. Z pewnością za kilka dni nie będę pamiętała większości bohaterów czy treści, ale jako książka z gatunku lekkie, łatwe i przyjemne Nie całkiem do pary sprawdza się bardzo dobrze.
źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
wyzwanie czytelnicze: Grunt to okładka - wielokrotność
wtorek, 18 listopada 2014
Owsianka z musem bananowym
Owsianka.
Banalne, pozornie nudne danie, które można przygotować można przygotować na tysiąc
[a nawet i więcej] sposobów.
Najczęściej gotuję owsiankę na bazie mleka lub soku, ewentualnie przygotowuję ją na zimno, ale dziś będąc na 'chorobowym' przygotowałam uproszczoną i równie pyszną wersję. Pełną bakalii i świeżych owoców.
poniedziałek, 10 listopada 2014
Wyspa dla dwojga - Mariusz Zielke
4 kobiety
4 obsesje
4 tajemnice
4 zbrodnie
Wysuszone papryczki chili w kształcie serca. Pierścionek. Plamy krwi.
Historie o miłości i zbrodni.
Bardzo prosta okładka, mówiąca tak wiele. Zapowiada się obiecująco. I tak też jest.
Niespełna 200 stron. Cztery historie, w których przeplatają się żądza, miłość, zbrodnia, tajemnica i wiele innych uczuć. Całość jest nieco mroczna, niejednokrotnie sięgająca do ciemnych zakamarków ludzkiej duszy.
Nieco przerysowane, pełne dynamizmu historie wciągają i dają do myślenia. Romans, którego nie było. Dyktatura, prowadząca niemal do obłędu. Odizolowanie na końcu świata i próba zmierzenie się z przeszłością. Miłość ocierająca się o terroryzm. Zwyczajnie niezwykłe i jednocześnie niezwykle zwyczajne. Tak odległe, a zarazem tak bliskie, że mogą się przytrafić nawet obok nas.
To było moje pierwsze spotkanie z prozą Mariusza Zielke. Przyznaję, że słyszałam już kilka pozytywnych opinii o jego twórczości, ale jakoś wcześniej trafiłam na jego książki. Tak naprawdę Wyspa dla dwojga trafiła do mojej biblioteczki przez przypadek i bez wątpienia pozostanie tam na dłużej, a ja z chęcią poznam inne książki tego autora.
I mimo prawie zachwytów nad całością jest jedna rzecz, do której mogłabym się ciut przyczepić. Czcionka w książce jest pogrubiona, co na początku czytania mnie trochę irytowało.
Podsumowując książka warta poznania.
źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
wyzwanie czytelnicze: Grunt to okładka - wielokrotność
4 obsesje
4 tajemnice
4 zbrodnie
Wysuszone papryczki chili w kształcie serca. Pierścionek. Plamy krwi.
Historie o miłości i zbrodni.
Bardzo prosta okładka, mówiąca tak wiele. Zapowiada się obiecująco. I tak też jest.
Niespełna 200 stron. Cztery historie, w których przeplatają się żądza, miłość, zbrodnia, tajemnica i wiele innych uczuć. Całość jest nieco mroczna, niejednokrotnie sięgająca do ciemnych zakamarków ludzkiej duszy.
Nieco przerysowane, pełne dynamizmu historie wciągają i dają do myślenia. Romans, którego nie było. Dyktatura, prowadząca niemal do obłędu. Odizolowanie na końcu świata i próba zmierzenie się z przeszłością. Miłość ocierająca się o terroryzm. Zwyczajnie niezwykłe i jednocześnie niezwykle zwyczajne. Tak odległe, a zarazem tak bliskie, że mogą się przytrafić nawet obok nas.
To było moje pierwsze spotkanie z prozą Mariusza Zielke. Przyznaję, że słyszałam już kilka pozytywnych opinii o jego twórczości, ale jakoś wcześniej trafiłam na jego książki. Tak naprawdę Wyspa dla dwojga trafiła do mojej biblioteczki przez przypadek i bez wątpienia pozostanie tam na dłużej, a ja z chęcią poznam inne książki tego autora.
I mimo prawie zachwytów nad całością jest jedna rzecz, do której mogłabym się ciut przyczepić. Czcionka w książce jest pogrubiona, co na początku czytania mnie trochę irytowało.
Podsumowując książka warta poznania.
źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
wyzwanie czytelnicze: Grunt to okładka - wielokrotność
Subskrybuj:
Posty (Atom)