Za oknem jesienne szarości przeplecione z długimi nocami.
Na co dzień mnóstwo obowiązków, ciągi cyferek, tabelki, spotkania...
Coraz bardziej chciało mi się, tak po prostu poczytać. Kilka godzin, czytadło, kubek gorącej herbaty, cicha muzyka w tle.
Po przejrzeniu zawartości półek wybór padł na Nie całkiem do pary. Wydawnictwo Harlequin znalezione w stopce redakcyjnej zapowiada, że nie jest to książka najwyższych lotów i tak też jest.
Fabuła jest dość przewidywalna. Tracey ma 24 lata, pełne kształty, nudną pracę i tkwi w nie do końca udanym związku. Rok przed wydarzeniami opisanymi w książce przeniosła się z małego miasteczka do Nowego Jorku zostawiając za sobą rodzinę z ich małomiasteczkowym życiem i problemami. Jej chłopak Will, jest zapatrzonym w siebie początkującym aktorem, który na całe lato wyjeżdża z teatrem na letnie występy. Zdesperowana i podłamana wyjazdem ukochanego Tracey, postanawia 'zabrać się za siebie' i zmienić swoje życie na lepsze. U jej boku zostają idealna blond przyjaciółka, ekscentryczny przyjaciel gej, wredny szef i grupa wsparcia w postaci koleżanek z pracy. Oczywiście pojawia się także Pan Idealny, którego początkowo główna bohaterka bierze za geja. I zgodnie z przewidywaniami po prawie 300 stronach Tracey jest pewniejsza siebie, rzuca pracę, rezygnuje z nieudanego związku i śmiało rusza w stronę świetlanej przyszłości. A schemat nieco przypomina uproszczoną wersję filmu Miłość i inne nieszczęścia.
Książkę czyta się bardzo szybko, tak akurat na jedno lub dwa popołudnia. Z pewnością za kilka dni nie będę pamiętała większości bohaterów czy treści, ale jako książka z gatunku lekkie, łatwe i przyjemne Nie całkiem do pary sprawdza się bardzo dobrze.
źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
wyzwanie czytelnicze: Grunt to okładka - wielokrotność
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz