Amélie Nothomb - pisarka charakterystyczna i specyficzna.
Od 21 lat wydaje jedną książkę rocznie.
Co ciekawe żadna z nich nie przekracza 200 stron (przynajmniej polskie wydania nie przekraczają tych 200 stron).
I te małe książeczki mają w sobie to coś, co z mniejszą lub większą częstotliwością przyciąga mnie do nich. Bez względu czy jest to książka "japońska", czy też emanująca groteską, czarnym humorem, absurdem itp.
Tym razem padło na przedstawiciela tej drugiej kategorii o wdzięcznie brzmiącym tytule: "Kosmetyka wroga".
Zdarzyło wam się kiedyś, że przyczepił się do was niechciany rozmówca i nijak nie dał się spławić? Tak? To bardzo dobrze. A może czekaliście kiedyś na opóźniony samolot? Niestety nie. Tylko pociąg. Pociąg też może być, albo autobus. Cokolwiek. A teraz połączcie te dwie sytuacje w jedną. Po co?
Bo dzięki temu (do)wiecie (się) jak czuje się nasz główny bohater.
Nie dość, że jego samolot ma opóźnienie, to jeszcze trafił mu się rozmówca niezniszczalny.
I tak naprawdę nie można o treści powiedzieć nic więcej... Bo przecież odebranie przyjemności samodzielnego odkrycia tej rozmowy byłoby, delikatnie mówiąc, nietaktowne.
Książkę czyta się jednym tchem. Akcja wciąga już od pierwszych stron. Zakończenie jest poniekąd zaskakujące i idealnie pasuje do całości.
Zdecydowanie polecam.
źródło okładki: http://www.muza.com.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz