niedziela, 13 października 2013

Szkoła niezbędnych składników - Erica Bauermeister


"Szkoła niezbędnych składników" jest książką, która poza treścią posiada także swoją historię.
Najpierw wypatrzyłam ją w internecie. Później ona nieśmiało uśmiechała się z księgarnianej półki. Po kilku miesiącach wizyt w księgarni postanowiłam zaprosić "Szkołę" na swoją półkę.
W sumie miałam tylko zobaczyć jak się będzie czytać, a rozsmakowałam się w każdej historii, każdej stronie, każdym przepisie...

Szkołę niezbędnych składników prowadzi Lillian. Ma ona dość nietypowe podejście do gotowania. Nie uznaje żadnych przepisów i w kuchni kieruje się głównie intuicją. Poznajemy ją przed rozpoczęciem kolejnego kursu gotowania, gdy symbolicznie zapala w kuchni światło. Nim poznamy uczestników kursu, dowiadujemy się skąd u Lillian niechęć do przepisów i słowa pisanego oraz poznamy jej kulinarne początki.

Na następnych kartach książki pojawia się ósemka kursantów. Znajdziemy wśród nich między innymi młodą pomocnicę kelnerek, nieśmiałego informatyka i Włoszkę, która zdecydowała się na wyjazd z kraju. Na każdej z 'lekcji' poznajemy lepiej jednego z uczniów Lillian. Potrawy przyrządzane w poniedziałkowe wieczory są jakby dedykowane konkretnej osobie. Przywołują wspomnienia, pozwalają zmierzyć się z sytuacją i odzyskać zgubioną gdzieś radość. Mimo narracji z różnych punktów widzenia, książka jest spójna i czyta się ją rewelacyjnie.

Poza historiami bohaterów istotną częścią książki są przepisy (ach to czekoladowe mleko). Mimo, że są opowiedziane i nigdzie nie ma proporcji, to aż chce się je wypróbować. W pewien tajemniczy sposób ze stron unoszą się aromaty przypraw razem z subtelnym zapachem oliwy, by już za chwilę ustąpić miejsca aromatycznej kawie zaparzonej w kawiarce, czy świeżym warzywom. Zapachy splatają się ze sobą tak jak losy bohaterów i nim się obejrzymy kurs się kończy, a Lillian gasi światło i czeka na nowych kursantów...



Podsumowując książka jest bardzo apetyczna i bez wątpienia watro po nią sięgnąć.
No i po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że gotowanie bez przepisów jest kwintesencją tego, co najlepsze w kuchni.





źródło okładki: http://www.soniadraga.pl/

4 komentarze:

  1. Mogłabym po nią sięgnąć:) Czasem lubię poczytać o jedzeniu:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tą można nawet "zjeść" :) i szczerze polecam przepis na mleko czekoladowe z tej książki, co prawda jeszcze je dopracowuję, ale efekt z przepisu na blogu jest zadowalający :)

      Usuń
  2. mniam... książka, jedzenie... normalnie ideał :D a już na jesienne wieczory zwłaszcza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, że jak będę robić mleko do kawy to przy okazji mam dostarczyć i książkę ;)

      Usuń