czwartek, 10 kwietnia 2014

Dlaczego pisarz nie pisze chociaż powinien

Jak to ostatnio w moim przypadku wszystko co "złe" to Ula z Pełnego zlewu... Znaczy "zmusza" mnie kobieta do różnych kreatywnych rzeczy. Tym razem padło na historię pisarza, który nie pisał.
Miłego czytania.




Nie tak dawno temu i nawet całkiem blisko, bo tu w Olsztynie, żył sobie pewien bardzo znany pisarz. W swoim dorobku miał już wiele popularnych powieści, których napisanie przyszło mu niezwykle łatwo. Jednak tym razem było zupełnie inaczej. 
Ta książka miała być wyjątkowa i magiczna. 
To była urodzinowa bajka dla jego ukochanej siostrzenicy. Nawet nie przypuszczał, że pozornie mała książeczka przysporzy mu aż tylu problemów.

Już od ponad tygodnia siedział zamknięty w swoim mieszkaniu, a i tak nie udało mu się napisać ani słowa. Wcześniej próbował już chyba wszystkiego: zwiedzał swoje miasto, zarówno za dnia jak i nocą, szukał inspiracji w literaturze dziecięcej, a właścicielka kamienicy, w której mieszkał bezterminowo dała mu klucze na poddasze, żeby mógł w spokoju pisać.

Wszystko na nic. Był coraz bardziej sfrustrowany i zniechęcony. A czas zdawał się płynąć coraz szybciej.

Wtem pewnego ranka usłyszał dzwonek do drzwi. Kto u diabła chciał coś od niego o tak barbarzyńskiej porze. Zdenerwowany podszedł do drzwi z zamiarem przegonienia intruza. Jakie było jego zdziwienie, gdy po otwarciu drzwi zastał tylko niewielką paczkę z napisem „Przeczytaj mnie, a czeka Cię wielka niespodzianka”. Zaintrygowany zaczął rozpakowywać zawiniątko. W środku była książka, jakiej jeszcze nigdy nie widział. Stara skórzana oprawa, misterne metalowa okucia i wręcz hipnotyzujący tytuł  KSIĘGA ZAPOMNIANYCH MARZEŃ SENNYCH. Była przepiękna.

Czytanie takiej książki wymaga specjalnej oprawy – pomyślał. Zaparzył dzbanek mocnej kawy i tak przygotowany udał się na poddasze. Cóż za przyjemność oddać się lekturze w letni poranek, przy szeroko otwartych oknach. Szczególnie, że lektura okazała się bardzo wyjątkowa. Każda strona przenosiła go do coraz to nowego świata.

Księga pochłonęła go do tego stopnia, że nie zauważył nadciągających ciemnych chmur. Burza przyszła nie wiadomo skąd i pech (a może przypadek) chciał, że jeden z piorunów trafił w okucia książki, dotkliwie rażąc pisarza.

Kiedy się ocknął było już ciemno, na domiar złego książka zniknęła. Niepewnym krokiem ruszył do swojego mieszkania. To, co tam zastał, przeraziło go. Wszędzie panował niesamowity bałagan. A na dokładkę z kuchni dochodziły dziwne dźwięki. Źródło dźwięku zaskoczyło go jeszcze bardziej. W jego, zazwyczaj pustym, zlewie siedziały dwa biało – czarne koty. Ale to nie były takie zwykłe dachowce. Czarne łaty na ich futrze tworzyły litery, a nawet całe wyrazy, które koty wzajemnie czyto – miauczały. Do kompletu na podłodze siedział pies. Był jasnobrązowy, tylko wokół oczu miał ciemne obwódki wyglądające jak okulary. Gdy tylko koty zaczynały swoje czytanki od razu na nie warczał, niczym groźny bibliotekarz uciszający niesforne dzieciaki.

Muszę się wydostać z tego koszmaru – pomyślał przerażony pisarz. Zaczął biec przed siebie i…

…obudził się na podłodze poddasza. Kawa zdążyła już wystygnąć, a koło niego leżał zwykły zeszyt. Pospiesznie wrócił do mieszkania i zaczął opisywać historię dwóch książko – kotów i pilnującego ich psa – bibliotekarza. A wszystkie ich przygody działy się w światach pogubionych marzeń sennych. 

2 komentarze:

  1. Gratuluję wygranej :) Super Ci wyszedł tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D jak zrobiłam sobie porządną burzę myśli i szkic to bardzo dobrze mi się pisało [co widać na zdjęciu] i może coś jeszcze ze mnie będzie :) bo sama czuję różnicę nawet przy redagowaniu przepisów czy recenzji :D

      Usuń