Jak to ostatnio w moim przypadku wszystko co "złe" to Ula z Pełnego zlewu... Znaczy "zmusza" mnie kobieta do różnych kreatywnych rzeczy. Tym razem padło na historię pisarza, który nie pisał.
Miłego czytania.
Miłego czytania.
Nie tak dawno temu i nawet całkiem blisko, bo tu w
Olsztynie, żył sobie pewien bardzo znany pisarz. W swoim dorobku miał już wiele
popularnych powieści, których napisanie przyszło mu niezwykle łatwo. Jednak tym
razem było zupełnie inaczej.
Ta książka miała być wyjątkowa i magiczna.
To była
urodzinowa bajka dla jego ukochanej siostrzenicy. Nawet nie przypuszczał, że
pozornie mała książeczka przysporzy mu aż tylu problemów.
Już od ponad tygodnia siedział zamknięty w swoim mieszkaniu,
a i tak nie udało mu się napisać ani słowa. Wcześniej próbował już chyba
wszystkiego: zwiedzał swoje miasto, zarówno za dnia jak i nocą, szukał
inspiracji w literaturze dziecięcej, a właścicielka kamienicy, w której
mieszkał bezterminowo dała mu klucze na poddasze, żeby mógł w spokoju pisać.
Wszystko na nic. Był coraz bardziej sfrustrowany i
zniechęcony. A czas zdawał się płynąć coraz szybciej.
Wtem pewnego ranka usłyszał dzwonek do drzwi. Kto u diabła
chciał coś od niego o tak barbarzyńskiej porze. Zdenerwowany podszedł do drzwi
z zamiarem przegonienia intruza. Jakie było jego zdziwienie, gdy po otwarciu
drzwi zastał tylko niewielką paczkę z napisem „Przeczytaj mnie, a czeka Cię
wielka niespodzianka”. Zaintrygowany zaczął rozpakowywać zawiniątko. W środku
była książka, jakiej jeszcze nigdy nie widział. Stara skórzana oprawa, misterne
metalowa okucia i wręcz hipnotyzujący tytuł
KSIĘGA ZAPOMNIANYCH MARZEŃ SENNYCH. Była przepiękna.
Czytanie takiej książki wymaga specjalnej oprawy – pomyślał.
Zaparzył dzbanek mocnej kawy i tak przygotowany udał się na poddasze. Cóż za
przyjemność oddać się lekturze w letni poranek, przy szeroko otwartych oknach.
Szczególnie, że lektura okazała się bardzo wyjątkowa. Każda strona przenosiła
go do coraz to nowego świata.
Księga pochłonęła go do tego stopnia, że nie zauważył
nadciągających ciemnych chmur. Burza przyszła nie wiadomo skąd i pech (a może
przypadek) chciał, że jeden z piorunów trafił w okucia książki, dotkliwie rażąc
pisarza.
Kiedy się ocknął było już ciemno, na domiar złego książka
zniknęła. Niepewnym krokiem ruszył do swojego mieszkania. To, co tam zastał,
przeraziło go. Wszędzie panował niesamowity bałagan. A na dokładkę z kuchni
dochodziły dziwne dźwięki. Źródło dźwięku zaskoczyło go jeszcze bardziej. W
jego, zazwyczaj pustym, zlewie siedziały dwa biało – czarne koty. Ale to nie
były takie zwykłe dachowce. Czarne łaty na ich futrze tworzyły litery, a nawet
całe wyrazy, które koty wzajemnie czyto – miauczały. Do kompletu na podłodze
siedział pies. Był jasnobrązowy, tylko wokół oczu miał ciemne obwódki
wyglądające jak okulary. Gdy tylko koty zaczynały swoje czytanki od razu na nie
warczał, niczym groźny bibliotekarz uciszający niesforne dzieciaki.
Muszę się wydostać z tego koszmaru – pomyślał przerażony
pisarz. Zaczął biec przed siebie i…
…obudził się na podłodze poddasza. Kawa zdążyła już
wystygnąć, a koło niego leżał zwykły zeszyt. Pospiesznie wrócił do mieszkania i
zaczął opisywać historię dwóch książko – kotów i pilnującego ich psa –
bibliotekarza. A wszystkie ich przygody działy się w światach pogubionych
marzeń sennych.
Gratuluję wygranej :) Super Ci wyszedł tekst :)
OdpowiedzUsuńDzięki :D jak zrobiłam sobie porządną burzę myśli i szkic to bardzo dobrze mi się pisało [co widać na zdjęciu] i może coś jeszcze ze mnie będzie :) bo sama czuję różnicę nawet przy redagowaniu przepisów czy recenzji :D
Usuń