czwartek, 15 sierpnia 2013

1920 Bitwa Warszawska.

Są takie filmy, których nie powinno się oglądać...

Ale zacznijmy od początku.
Od kilku dni nasza telewizja publiczna zachęcała do obejrzenia tzw. superprodukcji sprzed dwóch lat. Gazety z programem telewizyjnym (a przynajmniej ich część) podchwyciły temat i wyglądało na to, że dziś nic ciekawszego nas nie może spotkać.
Początkowe podejście domowników można opisać słowami: a co nam szkodzi zobaczyć, co to właściwie jest.
Ja, znając obiegową opinię postanowiłam sprawdzić czy faktycznie film jest taki zły czy jeszcze gorszy.


Oczywiście film okazał się jeszcze gorszy.
Chociaż było kilka scen, które poniekąd się obroniły.


Ostatecznie w serwisie Filmweb oceniłam film na 3 gwiazdki.
Pierwsza dla panów Olbrychskiego i Ferency, bo mimo gniotowatości filmu dobrze zagrali swoje postacie. Do tego grona ewentualnie można dołożyć pana Strzeleckiego, którego rola była bardziej niż epizodyczna.
Druga dla radiotelegrafistów, za to, że w każdej scenie byli tak cudownie pocieszni.
Trzecią dzielą się dwie sceny: moment upicia jednego z kapitanów szampanem zmieszanym ze spirytusem i Jan w świetlistej poświacie i jego przerażona mina na widok Oli. I o ile pierwsza z nich była naprawdę fajnie pomyślana i zrobiona, to druga była tak absurdalna, że przez dobre pięć minut po zakończeniu filmu nie mogłam opanować ataku śmiechu.

Poza tym o marnym poziomie filmu zadecydowały:

  • postprodukcja, a w szczególności efekty specjalne, których było chyba więcej niż samego filmu i momentami były bardzo przesadzone;
  • nawiązując do powyższego zastanawia mnie czemu film jest klasyfikowany jako dramat wojenny, a nie jako animacja;
  • sceny batalistyczne kręcił chyba człowiek cierpiący na delirium, ze szczególnym uwzględnieniem drżenia mięśniowego;
  • fabuła gdzieś się zawieruszyła, a tak naprawdę to chyba były mniejsze filmiki, które może jakieś kawałki fabuły miały, ale ta uciekła przy montażu;
  • reklamowanie filmu o dość ważnym wydarzeniu historycznym jako film o miłości z historią w tle to chyba nie to.
I można by tak jeszcze długo wymieniać, ale w sumie po co.




Podsumowując są filmy, których nie powinno się oglądać i to właśnie jeden z nich.

No chyba, że chce się hobbystycznie poszukać wszystkich niedociągnięć, albo zobaczyć jak filmów nie robić.


Ewentualne obrażone tymi słowami osoby przepraszam, ale zdania nie zmienię.


źródło plakatu: http://www.filmweb.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz