niedziela, 3 listopada 2013

Ślepa wierzba i śpiąca kobieta - Haruki Murakami

Z Murakamim mamy taką niepisaną umowę, że on pisze jakąś książkę, ja ją prędzej czy później czytam i albo w pełni się zachwycam, albo mnie od niej odrzuca, a jednak czytam do końca. Zbiór opowiadań Ślepa wierzba i śpiąca kobieta należy do tej pierwszej kategorii. I tak naprawdę jedyną rzeczą, którą mogę jej zarzucić to fakt, że przeczytałam tą książkę znając już około połowę dorobku Murakamiego (licząc książki wydane w Polsce).

Na 416 stronach (wydanie pocket) znajdziemy 24 opowiadania, z których najkrótsze mają niespełna 10 stron, natomiast najdłuższe mają ich niewiele ponad 20.

Jak w każdym zbiorze opowiadań są tu zarówno perełki jak i takie, które przechodzą bez echa. Kilka z nich zaintrygowało/zachwyciło mnie na tyle, że chciałabym o nich powiedzieć coś więcej.


Jej urodziny. Historia pewnych urodzin i tajemniczego urodzinowego życzenia. Chyba mój faworyt. Mimo, że w pewnym sensie opowiadanie jest pełne niedopowiedzeń, to ma w sobie to coś. I chyba chciałabym, żeby któreś z moich urodziny były takie magiczne.

Lustro. Króciutkie opowiadanie grozy. W sumie przemyka prawie bez echa, ale w czasie czytania zrobiło na mnie dość duże wrażenie.

Idealny dzień na kangury. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy dany dzień jest dobry na oglądanie kangurów czy nie. I nie pomyślałabym, że można w tak inny sposób opowiedzieć coś o tych niezwykle ciekawych torbaczach.

Koty ludojady. Niebanalna historia, w której koty są tylko pretekstem do rozpoczęcia opowiadania. Opowiadania o życiu, o decyzjach i ich konsekwencjach, o problemach i o czytaniu.
"Czasami, czytając głośno, miałem wrażenie, że w mojej głowie coś się wyłania,
co nie zdarzało się przy zwykłym wodzeniu wzrokiem po tekście.
Głośne czytanie wywoływało jakiś szczególny rezonans,
nasilenie emocji i to wydawało mi się wspaniałe."*

Opowieść o ubogiej krewnej. Opowiadanie mające niespełna 20 stron i podzielone na 4 rozdziały. Takie rzeczy to chyba tylko u Murakamiego.

W roku spaghetti. Z tym opowiadaniem chyba powinnam się utożsamiać. Lubię spaghetti. Lubię eksperymentować ze spaghetti. To chyba jedno z dań, które nigdy mi się nie znudzi.
"Rok 1971 był rokiem spaghetti.
W roku 1971 przyrządzałem spaghetti, żeby żyć i żyłem, żeby przyrządzać spaghetti.
Unosząca się znad aluminiowego garnka para była moją dumą,
a perkoczący w rondelku sos pomidorowy moją nadzieją."**

Tony Takitani. Historia samotności. Można powiedzieć, że za sprawą filmu jest to jedno z bardziej rozpoznawalnych opowiadań. Film dopiero na mnie czeka i jestem bardzo ciekawa czy uda mu się oddać wszystko, co znalazło się na tych około dwudziestu stronach.

Robaczek świętojański. Jak zaczęłam czytać to opowiadanie moją pierwszą myślą było 'wróć... chyba już gdzieś to czytałam'. Po przeczytaniu mogę podsumować to jednym zdaniem. Około 1/3 istoty Norwegian Wood skondensowana w jednym opowiadaniu.

Przypadkowy podróżny. "To ja, Haruki Murakami, jestem autorem tego opowiadania."*** Bardzo ciekawy zabieg wprowadzający w opowiadanie o przypadkach, które chcemy/umiemy zauważać lub też mijamy je większego zastanowienia.

Gdzieś, gdzie może uda się to znaleźć. Schody, windy inne światy, znikanie, odnajdywanie się... Jak dla mnie wszystko, co najlepsze w prozie Murakamiego.



Podsumowując jest to idealna książka na rozpoczęcie swojej przygody z twórczością Murakamiego, ale powinna spodobać się także osobom, które już tą twórczość nieco znają.



*str. 138
**str. 211
***str. 297

źródło okładki: http://muza.com.pl/

2 komentarze:

  1. Niestety do tej pory nie miałam okazji przeczytać żadnej książki Murakamiego, ale chętnie nadrobię te zaległości przy odrobinie wolnego czasu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To polecam zacząć od "Ślepiej wierzby...", bo jak dla mnie to takie the best of Murakami w pigułce :) i na pewno lepiej przeczytać to wcześniej niż "Norwegian Wood". Chociaż ja dość nietypowo zaczęłam swoją przygodę z Murakamim od "Po zmierzchu" i to też był dobry wybór :)

      Usuń