Jakiś czas temu pan Mankell jedną ze swoich książek skutecznie zniechęcił mnie skandynawskich kryminałów.
Jednak kiedy dostałam w prezencie "Domek z piernika", to wypadało przeczytać.
Przyznaję, że początkowo podeszłam do książki bardzo sceptycznie. No bo skandynawskie kryminały to mrok, mrok i atmosfera wywołująca u mnie wewnętrzne fuj.
I tu jest podobnie. Zimny, paskudny listopad, mrok, zmrok i wszystko co najgorsze. Aż nagle pojawia się trup. A potem jest już tylko lepiej.
Ogólnie książka czyta się dość szybko i nawet przyjemnie. Jak dla mnie jej dodatkową zaletą jest sposób w jaki przedstawieni są policjanci z Hammarby [w kolejnej części mogłoby pojawić się coś więcej w sprawie Petry].
I chyba w końcu przekonam się do skandynawskich kryminałów.
źródło okładki: http://www.rebis.com.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz